Mam wrażenie, które powoduje u mnie stan niemal depresyjny, że niedostatecznie zachęciłam was do udziału w festiwalu Jazz à Vienne. Bo gdy dla mnie jest to źródło tak znakomitej zabawy, mam gorące pragnienie, by ta radość stała się udziałem jak największej liczby osób! Vienne to urocze miasteczko z bogatą historią, sięgającą końca poprzedniej ery (więcej o Vienne dowiecie się z tego posta), a festiwal, organizowany tu corocznie już po raz trzydziesty szósty to chyba jedna z najlepszych imprez muzycznych w jakich miałam okazję brać udział. W tej chwili jesteśmy prawie na półmetku festiwalu, więc ciągle macie okazję zobaczyć i – przede wszystkim – usłyszeć go na własne oczy! Moje osobiste wrażenia znajdziecie na końcu artykułu.
Dlaczego warto?
Odkąd w zeszłym roku przypadkiem trafiłam do Vienne w czasie trwania festiwalu, a dziewczyna z biura turystycznego zachęciła nas do obejrzenia wieczornego koncertu w Jardin de Cybèle, marzyłam o tym, by tu wrócić. W całym mieście wyrastają mniejsze i większe sceny, gdzie można posłuchać świetnej muzyki patrząc jednocześnie na niesamowite rzymskie zabytki (większość koncertów odbywa się albo w ich pobliżu, albo wręcz w ich środku). Macie więc zagwarantowaną ucztę zarówno dla uszu, jak i oczu. Na festiwal zjeżdżają wykonawcy z całego świata, z bardzo różnorodnym programem (słowa „jazz” w nazwie festiwalu nie należy traktować zbyt dosłownie). Mój wczorajszy wieczór udowodnił, że oprócz słuchania muzyki można tu też dać się porwać tanecznemu szaleństwu, a – co mnie właściwie zaskoczyło – publiczności w Vienne wcale nie trzeba było mocno do tańca zachęcać i już w czasie pierwszego utworu w wieczornym koncercie parkiet pod sceną się zapełnił. Warto podkreślić, że zdecydowana większość koncertów jest całkowicie bezpłatna!
Sceny na Jazz à Vienne
Są trzy główne sceny:
Théàtre Antique – największa scena, koncerty biletowane (ceny: 36, 43 lub 48 EUR w zależności od koncertu za normalny bilet). Otwarcie obiektu dwie godziny przed występami. Informacje pod numerem telefonu: 04.74.78.87.87.
Scènes de Cybèle – tu występy odbywają się (przynajmniej teoretycznie) w trzech „blokach”: les Midis de Jazz à Vienne (od 12:30 do 13:30), les Après-midis du Jazz (od 16 do 19:45) i le Kiosque – od 20:30. W rzeczywistości warto sprawdzić w programie o której konkretnie można spodziewać się koncertów (na przykład wczorajszy występ Bixiga 70 zaczął się o 20:00, ale może to z powodu meczu Francja-Islandia…).
Club de Minuit – to miejsce dla najwytrwalszych fanów. Jak wskazuje nazwa, koncerty tutaj odbywają się o północy – lecz nie codziennie. Szczegółów szukajcie na stronie festiwalu (link na końcu artykułu).
Oprócz tego, czekają na was inne, małe sceny – na przykład obok świątyni Augusta i Liwii czy na placu przed miejskim ratuszem, a także stowarzyszone wydarzenia, na przykład koncerty w Musée Gallo-Romain (które polecam nawet i bez tego) czy wykłady i pokazy filmów dokumentalnych, ale nie ukrywajmy – w festiwalu chodzi głównie o muzykę, i to jest najważniejsze!
Informacje praktyczne
Koncerty odbywają się bez względu na warunki atmosferyczne. Bilety na koncerty w teatrze antycznym można kupić w internecie – na stronie festiwalu (link poniżej). Oprócz zwykłych biletów, dostępny jest tak zwany „Abonament”, czyli bilet na siedem dowolnie wybranych koncertów w cenie 180 EUR oraz pakiet Trio, czyli trzy koncerty w cenie 100 EUR (po jednym z każdej kategorii cenowej).
Dla dojeżdżających z Lyonu jest specjalna oferta od SNFC TER Rhône-Alpes: z 50% zniżką przyjedziecie na koncert pociągiem, a po koncercie wrócicie autobusem (szczegóły oraz zakup biletów na stronie: http://www.ter.sncf.com/rhone-alpes/loisirs/evenements/jazz-vienne). Jeśli wybierzecie podróż samochodem, pamiętajcie, że część ulic w centrum miasta może być zamknięta. Najlepiej będzie zostawić samochód na bezpłatnym parkingu Intermarché Malissol na wschodzie miasta, skąd do Teatru Antycznego podwiezie was bezpłatny autobus (tzw. navette – kursy tam: poniedziałek-sobota od 18:15 do 20:30 co 15 minut, w niedziele od 17:15 do 19:30 co 15 minut; kursy z powrotem: przez godzinę po zakończeniu koncertu, 13 lipca (wieczór All night Jazz) – wyłącznie od 2 do 3:00 nad ranem. Odległości w obrębie miasta (na przykład dworzec kolejowy – Teatr antyczny) są na tyle małe, a Vienne na tyle ładne, że spokojnie można je pokonywać pieszo.
W pobliżu scen bez problemu kupicie przekąskę na ciepło i zimno, lody oraz napoje – w tym naturalnie piwo. Na terenie Scènes de Cybèle polecam zajrzeć do Côté Marmite z przemiłą i szybką obsługą, która oferuje także dania wegetariańskie, i gdzie powiedziano mi, że będę czekać na zapiekankę pięć minut, a czekałam dwie.
Moje odczucia
Chyba już dałam wystarczająco do zrozumienia, że ten festiwal niesamowicie mi się podoba? Wczoraj uczestniczyłam w dwóch koncertach, obu w Jardin de Cybèle. Najpierw występował zespół Djoukil z Lyonu – chłopaki w muszkach porwali do swinga i boogie nie tylko zespół taneczny, ale także publikę, choć w zasadzie dużo miejsca do tańca nie przewidziano. Świetnie się bawiłam, nawet nie tańcząc, którego to talentu niestety mi poskąpiono.
Po krótkim zwiedzaniu wróciliśmy na 19:00 na kolejny koncert, który… się nie odbył. Za to o 20:00 na scenę weszli Bixiga 70 – dziesięciu cudownych facetów z Sao Paulo (choć tak naprawdę pochodzą z różnych miejsc na świecie, co słychać w ich muzyce), którzy od pierwszego utworu porwali publikę fuzją afrykańskich i południowo-amerykańskich rytmów. Moją uwagę zaprzątała sekcja perkusyjna, z bardzo przystojnym i nieprawdopodobnie żywiołowym bębniarzem, oraz sekcja dęta, która oprócz tego że grała, to jeszcze uskuteczniała układy choreograficzne. Gdzieś z tyłu, nie ustępując reszcie, grali gitarzyści, z których jeden stylem gry silnie kojarzył mi się z Santaną (czego niestety zapomniałam powiedzieć mu po koncercie).
Całość tworzyła niezwykle zgraną i utalentowaną całość. Chłopaki byli cudowni. Tak cudowni, że po koncercie poleciałam kupić ich płytę, której od wczoraj przesłuchałam już ze cztery razy (choć na koncercie odbiór jest zupełnie inny – działa magia muzyki na żywo, nagłośnienie, atmosfera, no i widok pozytywnych i niezwykle zaangażowanych muzyków!). Cała radość jaką zespół miał z grania, udzieliła się publiczności. Poniżej krótki filmik z ich występu, żebyście zrozumieli o czym mówię. Przepraszam za trzęsącą się rękę, ale, primo: to mój debiut reżyserski, secundo: spróbujcie nie bounsować w rytm tej muzyki – powodzenia!
Mam nadzieję, że wystarczająco was zachęciłam do odwiedzin festiwalu Jazz à Vienne! Może jestem nieco (ha ha) skrzywiona, bo muzyka to w zasadzie nieodłączna część mojego życia, a taki koncert jest dla mnie jak prostownik dla akumulatora – jestem po nim wprost naładowana pozytywną energią. Po prostu serce roście, że impreza muzyczna z jazzem w nazwie, na której próżno szukać Justina Biebera i innych tego typu „celebrytów” (bo nie ośmielę się nazwać ich muzykami) przyciąga tak liczną i cudowną publiczność i od wielu lat cieszy się taką popularnością!
A wy? Byliście? Podobało się wam? A może znacie inne dobre imprezy muzyczne, nie tylko we Francji? Dajcie znać w komentarzach!
http://jazzavienne.com/en (angielska wersja językowa)
Odkąd w zeszłym roku przypadkiem trafiłam do Vienne w czasie trwania festiwalu, a dziewczyna z biura turystycznego zachęciła nas do obejrzenia wieczornego koncertu w Jardin de Cybèle, marzyłam o tym, by tu wrócić. W całym mieście wyrastają mniejsze i większe sceny, gdzie można posłuchać świetnej muzyki patrząc jednocześnie na niesamowite rzymskie zabytki (większość koncertów odbywa się albo w ich pobliżu, albo wręcz w ich środku). Macie więc zagwarantowaną ucztę zarówno dla uszu, jak i oczu. Na festiwal zjeżdżają wykonawcy z całego świata, z bardzo różnorodnym programem (słowa „jazz” w nazwie festiwalu nie należy traktować zbyt dosłownie). Mój wczorajszy wieczór udowodnił, że oprócz słuchania muzyki można tu też dać się porwać tanecznemu szaleństwu, a – co mnie właściwie zaskoczyło – publiczności w Vienne wcale nie trzeba było mocno do tańca zachęcać i już w czasie pierwszego utworu w wieczornym koncercie parkiet pod sceną się zapełnił. Warto podkreślić, że zdecydowana większość koncertów jest całkowicie bezpłatna!
Są trzy główne sceny:
Oprócz tego, czekają na was inne, małe sceny – na przykład obok świątyni Augusta i Liwii czy na placu przed miejskim ratuszem, a także stowarzyszone wydarzenia, na przykład koncerty w Musée Gallo-Romain (które polecam nawet i bez tego) czy wykłady i pokazy filmów dokumentalnych, ale nie ukrywajmy – w festiwalu chodzi głównie o muzykę, i to jest najważniejsze!
Koncerty odbywają się bez względu na warunki atmosferyczne. Bilety na koncerty w teatrze antycznym można kupić w internecie – na stronie festiwalu (link poniżej). Oprócz zwykłych biletów, dostępny jest tak zwany „Abonament”, czyli bilet na siedem dowolnie wybranych koncertów w cenie 180 EUR oraz pakiet Trio, czyli trzy koncerty w cenie 100 EUR (po jednym z każdej kategorii cenowej).
Dla dojeżdżających z Lyonu jest specjalna oferta od SNFC TER Rhône-Alpes: z 50% zniżką przyjedziecie na koncert pociągiem, a po koncercie wrócicie autobusem (szczegóły oraz zakup biletów na stronie: http://www.ter.sncf.com/rhone-alpes/loisirs/evenements/jazz-vienne). Jeśli wybierzecie podróż samochodem, pamiętajcie, że część ulic w centrum miasta może być zamknięta. Najlepiej będzie zostawić samochód na bezpłatnym parkingu Intermarché Malissol na wschodzie miasta, skąd do Teatru Antycznego podwiezie was bezpłatny autobus (tzw. navette – kursy tam: poniedziałek-sobota od 18:15 do 20:30 co 15 minut, w niedziele od 17:15 do 19:30 co 15 minut; kursy z powrotem: przez godzinę po zakończeniu koncertu, 13 lipca (wieczór All night Jazz) – wyłącznie od 2 do 3:00 nad ranem. Odległości w obrębie miasta (na przykład dworzec kolejowy – Teatr antyczny) są na tyle małe, a Vienne na tyle ładne, że spokojnie można je pokonywać pieszo.
W pobliżu scen bez problemu kupicie przekąskę na ciepło i zimno, lody oraz napoje – w tym naturalnie piwo. Na terenie Scènes de Cybèle polecam zajrzeć do Côté Marmite z przemiłą i szybką obsługą, która oferuje także dania wegetariańskie, i gdzie powiedziano mi, że będę czekać na zapiekankę pięć minut, a czekałam dwie.
Chyba już dałam wystarczająco do zrozumienia, że ten festiwal niesamowicie mi się podoba? Wczoraj uczestniczyłam w dwóch koncertach, obu w Jardin de Cybèle. Najpierw występował zespół Djoukil z Lyonu – chłopaki w muszkach porwali do swinga i boogie nie tylko zespół taneczny, ale także publikę, choć w zasadzie dużo miejsca do tańca nie przewidziano. Świetnie się bawiłam, nawet nie tańcząc, którego to talentu niestety mi poskąpiono.
Po krótkim zwiedzaniu wróciliśmy na 19:00 na kolejny koncert, który… się nie odbył. Za to o 20:00 na scenę weszli Bixiga 70 – dziesięciu cudownych facetów z Sao Paulo (choć tak naprawdę pochodzą z różnych miejsc na świecie, co słychać w ich muzyce), którzy od pierwszego utworu porwali publikę fuzją afrykańskich i południowo-amerykańskich rytmów. Moją uwagę zaprzątała sekcja perkusyjna, z bardzo przystojnym i nieprawdopodobnie żywiołowym bębniarzem, oraz sekcja dęta, która oprócz tego że grała, to jeszcze uskuteczniała układy choreograficzne. Gdzieś z tyłu, nie ustępując reszcie, grali gitarzyści, z których jeden stylem gry silnie kojarzył mi się z Santaną (czego niestety zapomniałam powiedzieć mu po koncercie).
Całość tworzyła niezwykle zgraną i utalentowaną całość. Chłopaki byli cudowni. Tak cudowni, że po koncercie poleciałam kupić ich płytę, której od wczoraj przesłuchałam już ze cztery razy (choć na koncercie odbiór jest zupełnie inny – działa magia muzyki na żywo, nagłośnienie, atmosfera, no i widok pozytywnych i niezwykle zaangażowanych muzyków!). Cała radość jaką zespół miał z grania, udzieliła się publiczności. Poniżej krótki filmik z ich występu, żebyście zrozumieli o czym mówię. Przepraszam za trzęsącą się rękę, ale, primo: to mój debiut reżyserski, secundo: spróbujcie nie bounsować w rytm tej muzyki – powodzenia!
Mam nadzieję, że wystarczająco was zachęciłam do odwiedzin festiwalu Jazz à Vienne! Może jestem nieco (ha ha) skrzywiona, bo muzyka to w zasadzie nieodłączna część mojego życia, a taki koncert jest dla mnie jak prostownik dla akumulatora – jestem po nim wprost naładowana pozytywną energią. Po prostu serce roście, że impreza muzyczna z jazzem w nazwie, na której próżno szukać Justina Biebera i innych tego typu „celebrytów” (bo nie ośmielę się nazwać ich muzykami) przyciąga tak liczną i cudowną publiczność i od wielu lat cieszy się taką popularnością!
A wy? Byliście? Podobało się wam? A może znacie inne dobre imprezy muzyczne, nie tylko we Francji? Dajcie znać w komentarzach!
http://jazzavienne.com/en (angielska wersja językowa)
No comments:
Post a Comment