Koncert Roberta Planta i Sensational Space Shifters na festiwalu Noce Fourvière!

Ten wpis nie będzie wpisem typowym. Nie opiszę dziś czegoś, co można pójść i obejrzeć kiedy bądź. W najlepszym wypadku okazja trafia się raz w roku, a prawdopodobnie jednak sporo rzadziej… Cóż to takiego? Wczoraj na fejsbukowym fanpejdżu podzieliłam się informacją o swoich planach na wieczór – w ramach festiwalu Noce Fourvière wystąpił były wokalista legendarnego zespołu Led Zeppelin, Robert Plant, wraz z zespołem Sensational Space Shifters! Koncert odbył się w niezwykłej scenerii antycznego rzymskiego teatru (pisałam o nim TU). Czy było warto? Jak się słucha rocka w takim miejscu?

O festiwalu Noce Fourvière usłyszałam praktycznie kilka dni po moim przyjeździe do Lyonu, i od razu stwierdziłam, że trzeba będzie przekonać się na własnej skórze, cóż on jest wart. Gdy tylko ogłoszono tegoroczny program, wiedziałam już na którego artystę padnie, a – sami sprawdźcie – wybór jest ogromny. W drodze na koncert spodziewałam się ogromnych tłumów walących, za przeproszeniem, na wzgórze, ale wcale nie było tak źle. Sprawa wyjaśniła się na miejscu, ale o tym za chwilę.

Przy wejściu na teren imprezy sprawnie przechodzimy kontrolę, obsługa kasuje bilety i życzy nam udanego koncertu. Po drodze przyzwoite kibelki, żadne tam toi-toi (ważna sprawa), a dalej bar z piwem (teraz już wiecie, dlaczego ważna). Kupujemy po dużym kuflu (na cenę trochę się krzywimy, ale to i tak drobny dodatek do ceny biletu…) i idziemy pod scenę. Support ma zacząć występ za 20 minut, więc wolnych miejsc nie ma już zbyt wiele, a jeśli są, to leży na nich wielki napis „réservé”. Teraz też wyjaśnia się względny brak tłoku w drodze na koncert – teatr mieści w sumie niewielką publiczność (kilkakrotnie mniej niż za czasów rzymskich, pewnie kilka tysięcy osób). W końcu jednak znajdujemy niezłe miejsca na kamiennych ławach, skąd, jeśli staniemy, dość dobrze widać scenę i muzyków. Tymczasem jednak siadamy, i przy przyjemnych, nieco countrowo-rockowych utworach zespołu Don Cavalli wypijamy piwo (ciekawe, czym raczyli się siedzący tu dwa tysiące lat wcześniej Rzymianie). Początkowo wydaje mi się, że od basu serce zaczyna mi bić w innym rytmie, ale szybko się przyzwyczajam. I, moi drodzy, to nie jest Stadion Narodowy – akustyka teatru jest świetna (Rzymianie budowali, wiadomo). Support rozgrzewa publikę, która nagradza go zasłużonymi oklaskami, a potem na scenę wkraczają technicy, by przygotować występ gwiazd wieczoru. W czasie całego wieczoru w przejściach krąży obsługa i sprzedaje napoje, przekąski i – co ciekawe – także piwo. Podoba mi się ten patent: nie musisz iść do baru, to bar przyjdzie do ciebie! Kupujemy jeszcze po małym kuflu, a niedługo potem na scenę przy owacji wkracza Plant i Sensational Space Shifters!

Przyznaję, że działalności Planta po rozpadzie Led Zeppelin nie śledziłam zbyt uważnie. Nie znam dobrze jego nowych utworów, dlatego ogromnie się cieszę, gdy zaczynają koncert jednym ze starych utworów Led Zeppelin. Przez cały koncert tańczę i śpiewam z grupką otaczających mnie ludzi, ale chyba jesteśmy w mniejszości – dalej od sceny Francuzi nie bardzo dają się poderwać ze swoich miejsc. Może nie nazwałabym ich drętwymi, ale na licznych koncertach w Polsce na których bywałam, publika znacznie bardziej się rozkręcała. Plant z zespołem grają pół na pół utwory stare i nowe; może poza jednym wszystkie ogromnie mi się podobają. Z większością utworów Led Zeppelin śmiało sobie poczynają, czasem grając je tak, że tylko po słowach można poznać co to – ale ja uwielbiam takie zabiegi: nie po to się chodzi na koncert, by słuchać utworów takimi, jakie są na płycie! Przy Dazed and Confused wpadam w ekstazę i odstawiam napełniony jeszcze w dwóch trzecich kufel, by synchronicznie z gitarzystą grać na niewidzialnej gitarze. Oczywiście pół minuty później przechodzi za mną jakiś grubas (przez cały koncert tylko w tym jednym momencie ktoś za mną przeszedł…) i, chyba nawet nie zdając sobie z tego sprawy, wylewa całą zawartość kufla. Trudno. Nic nie zepsuje mi tego wieczoru. Po półtoragodzinnym koncercie mam już zdarty głos, a od klaskania bolą mnie dłonie. Jest cudownie. Po bisach Plant pyta: „You’re a wonderful audience, where are you from?” Ludzie wokoło się śmieją, a ja wrzeszczę: “Poland!!”

Posłuchajcie, jak brzmi słynne Black Dog w wykonaniu Roberta Planta i Sensational Space Shifters!


Podsumowując: Sprawdziłam na własnej skórze – warto wybrać się na festiwal Noce Fourvière! Organizacja jest bardzo dobra, żadnego ścisku, zabawa przednia, wybór wykonawców bogaty i różnorodny. Praktycznie z każdego miejsca widowni jest świetny widok na scenę (telebimy nie są potrzebne), a akustyka znakomita. Jeśli jednak lubicie tańczyć i bawić się w trakcie koncertu, to zdecydowanie polecam przyjechać wcześniej i zająć miejsce pod samą sceną. Po koncertach specjalne cztery linie autobusowe odwiozą was w różne strony miasta i do parkingów P+R na obrzeżach miasta (jeśli dojeżdżacie spod Lyonu, najwygodniej właśnie na nich zostawić samochód). W tym roku festiwal dobiega już prawie końca, ale nie zapomnijcie śledzić tematu w przyszłym!

Przydatne linki:


http://www.nuitsdefourviere.com/ – oficjalna strona festiwalu
http://nuitsdefourviere.com/sites/default/files/images/navettestcl_programme_apercundf2014.pdf– bezpośredni link do mapy linii, które po koncercie rozwożą uczestników

No comments:

Post a Comment